![](https://assets11.geni.com/images/external/twitter_bird_small.gif?1702327563)
![](https://assets10.geni.com/images/facebook_white_small_short.gif?1702327563)
Urodził się w Poznaniu w roku 1910. Ojciec był lekarzem, stryj w dwudziestoleciu był ministrem rolnictwa RP. Matka Helena z domu Jurasz, była pięknością. Przed maturą młody Tomasz, z fantazją i z żyłką do hazardu, przegrał w pokera całkiem znaczne sumy. Ojciec spłacił dług, ale Tomasz miał go oddać. Po maturze w roku 1928 został wysłany do kopalni węgla na Śląsku na 9 miesięcy. Dług spłacił i raczej nigdy więcej na serio w pokera nie grał, wolał brydż. Z końcem roku 1929 odbył służbę wojskową w podchorążówce artylerii lekkiej, a gdy później unowocześniono wojsko - przeszedł do artylerii przeciwlotniczej. Zawsze chciał służyć w lotnictwie, ale skoro był krótkowidzem, nie pozwolono mu. Skompensował swe pragnienia potem, w Belgii, gdzie zdobył licencję pilota i należał do klubu lotniczego. Często latał awionetką. W roku 1930 rodzice wysłali go do Belgii na studia do słynnego Institut Superieur de Commerce w Antwerpii. Potem postanowił uzyskać też brytyjski dyplom z ekonomii. Zanim przyjęto go na University of London, zażądano od niego zdania angielskiej matury. Zdał ją i w roku 1936 - ukończył jako ekstern, specjalizując się w polityce monetarnej i bankowości. W latach 1934-1936 pracował jako sekretarz radcy finansowego polskiej ambasady w Londynie. W roku 1936 wrócił do kraju na stanowisko w Ministerstwie Skarbu RP. Został przydzielony do wydziału zagranicznych transakcji. W przeddzień wojny, w czerwcu 1939 r. został mianowany komisarzem rządowym w Powszechnym Banku Kredytowym. Dramat niemieckiej , a potem sowieckiej napaści na Polskę, przekreślił te plany. Został zmobilizowany i służył w bateriach dział przeciwlotniczych na Pradze. Z kapitulacją stolicy, jako oficer garnizonu warszawskiego, przeszedł do niewoli. W Radomiu wyskoczył z towarowego wagonu niemieckiego transportu i wkrótce dotarł z powrotem do Warszawy. Pieszo w czasie ostrej zimy, przez Słowację i Węgry dotarł do rządu polskiego w Angers we Francji i potem w Anglii. Został sekretarzem ministerstwa finansów, handlu i przemysłu. W Londynie w ministerstwie pozostał do końca wojny. Zorganizował Polską Pocztę., która wydała serie cennych dziś znaczków. W roku 1942 towarzyszył ministrowi w transporcie do Kanady skarbów wawelskich i brał udział w układach w Ottawie. Znając biegle język angielski, był cennym ekspertem. W roku 1945 został mianowany finansowym i handlowym attache w nowo otwartym polskim poselstwie w wolnej Belgii. Z dniem uznania przez Aliantów rządu warszawskiego, w lipcu 1945 r. poselstwo przejęli komuniści. Pozostał więc w Belgii jako polityczny uchodźca i po dziesięciu latach dostał belgijskie obywatelstwo. W roku 1945 rozpoczął nowy rozdział w swoim życiu - niezależnego businessmana'a. Został jednym z dyrektorów na Europę amerykańskiej firmy Phibrico specjalizującej się w produkcji przemysłowych materiałów żaroodpornych. Otworzył produkcję tych materiałów w Zachodnich Niemczech i w Holandii., zdobywając dla tej firmy znaczną część europejskiego rynku. Nauczył się języka holenderskiego, znając z młodych lat język niemiecki. W ciągu następnych szeregu lat stał się człowiekiem zamożnym. Poza biznesem uprawiał sport (latanie, tenis, golf, narty) i grał namiętnie w brydża na wysokie stawki. W roku 1945 w Brukseli poznał Marię Tomaszewską, powszechnie znaną jako Isia. Mieli dwóch synów: Marcina i Artura. Przez lata należał, jako jedyny chyba Polak, do ekskluzywnego stowarzyszenia belgijskich sfer arystokratycznych, finansjery i dyplomatów, do Club Gaulois. Jak wspomina syn Marcin, w domu rodziców przestrzegana była przy stole rezerwa angielska, ład niemiecki, francuski szyk, polskie uszanowanie dla wszystkich, belgijski zdrowy rozsądek i holenderski umiar. Miał błyskotliwy umysł i ubóstwiał powiedzonka i żarty. Mówił biegle trzema językami (niemiecki, angielski, francuski), nie licząc polskiego. W Anglii jeździł ma motocyklu. Był zawsze wytwornie ubrany i nawet nosił smoking. Będąc człowiekiem zamożnym, był hojnym. Dbał o swoich i o dalszą rodzinę., gdy tylko ktoś był w potrzebie. Zaraz po wojnie, w Brukseli utrzymywał w Belgii swoją matkę - steraną przejściami po Powstaniu i siostrę - po obozie koncentracyjnym. W czasach PRL wielu siostrzeńcom znalazł pracę i zapewnił pracę w NRF. Był człowiekiem o niesłychanej dobroci, dawał gdzie widział potrzebę, gdzie dostrzegł, że ktoś się stara, ale mu nie sprzyja ta "szansa życiowa", o której mówił. Był człowiekiem skromnym, charakteryzowała go radość życia, wprost promieniował nią i udzielało się to jego rodzinie, wszystkim, którzy go znali. Wybrał sobie i wypracował życie nieprzeciętne i godne. Takim zostanie w naszych sercach i w naszej pamięci. Fragmenty artykułu Wojciecha Rostafińskiego TYDZIEŃ POLSKI z dnia 3 marca 2001 r.
1910 |
May 24, 1910
|
Czarnowo, Brusy, chojnicki, pomorskie, Polska (Poland)
|
|
2000 |
December 26, 2000
Age 90
|
Bruksela, Belgia (Belgium)
|
|
???? |
Grobowiec Janta Połczyńskich, Dąbrówka, Mogilno County, Kuyavian-Pomeranian Voivodeship, Poland
|